

Problem się powtarza po każdej ulewie. Mieszkańcom alei Tysiąclecia zalewa posesje. Ich zdaniem to skutek niewystarczającej liczby studzienek na ulicy. Miejska spółka Wod-Kan odpowiada, że powodów jest wiele.

O tej sprawie urzędnicy już wiedzą, bo pierwszą petycję mieszkańcy skierowali do ratusza w 2021 roku. „Zalewanie spowodowane jest niewystarczającą infrastrukturą odwadniającą. Konkretnie zbyt małą liczbą studzienek melioracyjnych, które nie są w stanie odebrać i odprowadzić wód opadowych w trakcie intensywnych ulew. W efekcie woda z jezdni oraz terenów przyległych nie znajduje ujścia w kanalizacji, lecz spływa bezpośrednio na tereny prywatne, powodując liczne szkody materialne oraz zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców” - piszą w kolejnej petycji właściciele domów przy alei Tysiąclecia.
W 2021 roku urzędnicy obiecali „poprawę systemu odwodnienia”, m.in. poprzez wykonanie dodatkowych wpustów kanalizacji deszczowej. Ale jednocześnie stwierdzili, że „budowa alei Tysiąclecia została wykonana zgodnie z projektem budowlanym i sztuką budowlaną. Nawalne i niespodziewane opady deszczu są to zdarzenia losowe, których nie można przewidzieć oraz podjąć działań zabezpieczających”.
- Niestety, pomimo upływu niemal czterech lat, do dziś nie zrealizowano żadnego z zapowiadanych działań - wskazują autorzy petycji.
Dlatego ponownie wnioskują o wizję lokalną z udziałem urzędników, a następnie o wykonanie dodatkowych studzienek lub wpustów.
Z kolei spółka Wod-Kan, która zarządza m.in. systemem miejskiej kanalizacji potwierdza, że podczas intensywnych opadów deszczu dochodzi do lokalnych podtopień. – Przyczyny są złożone. Począwszy od zmian klimatycznych, aż po zagęszczenie zabudowy i coraz mniejszą ilość terenów zielonych. To sprawia, że woda deszczowa nie ma gdzie wsiąkać i szybciej spływa do kanalizacji. Z roku na rok zwiększa się powierzchnia uszczelniona- tłumaczy Beata Jasińska, prezes Wod-Kanu. Poza tym, system kanalizacji deszczowej jest stary. - W wielu miejscach powstał kilkadziesiąt lat temu i nie jest przystosowany do obecnych warunków- zauważa Jasińska.
Jej zdaniem, proponowane przez autorów petycji rozwiązania nie będą skuteczne. - Zwiększenie ilości kratek deszczowych nie odbierze większej ilości wody i nie zwiększy przepustowości kanału przeciążonego w czasie deszczu nawalnego. Prowadzimy obecnie analizy lokalizacyjne, techniczne i hydrologiczne, które pomogą w opracowaniu długofalowego planu modernizacji i rozbudowy systemu odwodnienia – zapowiada szefowa miejskiej spółki. Wiadomo jednak, że wiąże się to z dużymi nakładami finansowymi.
- Chcemy wypracować rozwiązania oparte na tzw. „zielonej infrastrukturze”. Chodzi m.in. o tworzenie ogrodów deszczowych, zbiorników retencyjnych czy zwiększenie powierzchni biologicznie czynnych- zaznacza Jasińska. Nie zmienia to faktu, że jak zapewnia pani prezes, spółka na bieżąco monitoruje przepustowość istniejących kanałów deszczowych. To w sumie 72 kilometry sieci. - Aby ograniczyć skutki gwałtownych opadów, ważne, by deszczówka była zatrzymywana w miejscach jej powstania, ale nie tylko w pasach drogowych czy parkach. Także na posesjach prywatnych, na przykład w zbiornikach, w ogrodach czy nawierzchniach przepuszczalnych. Każda działka, która zatrzyma wodę pomaga zmniejszyć ryzyko lokalnych podtopień- tłumaczy Jasińska.
